Połączenie czekolady i buraczków jest już pewnie wielu znane z ciasta, w którym buraczków jako tako się nie wyczuwa, ale nadają ciastu wilgotności i winności, no i oczywiście bordowej poświaty. Ze wszystkich czekoladowych ciast właśnie to lubię najbardziej. Dlatego dziś zrobiłam je w wersji bezglutenowej w postaci placuszków. Mały, choć za buraczkami nie przepada, jak zwykle wracał po dokładkę. A do placuszków zrobiłam buraczkowy słodki krem, ale o nim w innym poście.
Składniki:
2 jajka
150 g buraczków upieczonych
3 łyżki syropu ryżowego lub innego
4 płaskie łyżeczki kakao
3 łyżki zmielonych migdałów na mąkę
3 łyżki mąki gryczanej
1 łyżka mąki ziemniaczanej
cukier trzcinowy z prawdziwą wanilią do smaku
olej do zwilżenia patelni
Białka należy ubić na sztywną piankę. Obrane i pokrojone w plastry buraczki zblendować z żółtkami, syropem i cukrem. Dodać kakao, wymieszać z białkami, dodać mąki i dokładnie wymieszać, ale delikatnie, by masa była wciąż puszysta. Na patelni rozgrzać odrobinę oleju kokosowego, nadmiar zebrać ręcznikiem papierowym. Placuszki wykładać łyżką i zapiekać pod przykryciem na małym ogniu, zmienić stronę i powtórzyć czynność.
uwielbiam takie buraczkowe cuda!
OdpowiedzUsuńten kolor <3 zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńŚwietny przepis, chętnie spróbuję :) A czy mogą być ugotowane buraki?
OdpowiedzUsuń