Nie mogło być inaczej, przed Wami kolejna odsłona gryczanych naleśników bez dodatku jajek, mleka i mąki KLIK. Tym razem dodałam do wersji podstawowej, czyli do namoczonej kaszy gryczanej i wody, świeże liście szpinaku. Mimo że lubię kolory jesieni to zieleni mi brakuje coraz bardziej, więc tuż obok ognisto pomarańczowej dyni, ulubionym jesiennym warzywem jest szpinak, przypominający kolory lata.
W tej wersji naleśniki przyprawiłam jedynie solą i cukrem trzcinowym, żeby każdy mógł zjeść z ulubionymi dodatkami, zarówno w wersji wytrawnej, jak i na słodko, ale możecie od razu dodać innych przypraw lub dodatków.
Składniki:
1 kubek kaszy gryczanej niepalonej
woda do namoczenia
woda do blendowania (ok. 1 cm ponad poziom kaszy + 100 ml)
85g szpinaku świeżego (kilka dużych liści)
łyżeczka soli
łyżeczka cukru nierafinowanego
olej do zwilżenia patelni (polecam kokosowy)
* do wersji wytrawnej można dodać ząbek czosnku przeciśnięty przez praskę, suszone pomidory, czarnuszkę lub ulubione zioła
* w wersji słodkiej dobrze komponują się z otartą skórką pomarańczową, wanilią, imbirem i cynamonem
Grykę moczymy przez noc, rano zlewamy wodę, płuczemy kaszę i zalewamy świeżą wodą, trochę ponad poziom kaszy. Doprawiamy i blendujemy razem z umytym szpinakiem, ciasto powinno być lejące ale nie za rzadkie, nie za gęste, żeby ładnie rozlało się na patelni (najlepiej zrobić pierwszego na próbę). W razie potrzeby rozrzedzić dodając wodę lub jeśli jest za rzadkie sypnąć nieco mąki gryczanej.
Patelnię zwilżamy olejem kokosowym i na rozgrzaną wylewamy ciasto jak na tradycyjne naleśniki. Smażymy na sporym ogniu z obydwu stron.
Mały zjadł z musem jabłkowo-bananowym, a ja z pastą parmezanową. Dobrze będą również komponowały się w towarzystwie pomidorów, łososia i sera białego, fety.
Przepis na sos/pastę z parmezanu i sera cheddar:
kilka kawałków serów (ok. 40-50g),
2 łyżki oleju z orzecha włoskiego
2 łyżki oleju ryżowego
1-2 łyżki jogurtu (użyłam wegańskiego z nerkowców KLIK)
pomidory suszone w proszku
ostra papryka wędzona w proszku
pieprz kolorowy świeżo zmielony
kawałek ząbka czosnku - dałam cały, ale wyszło mocno czosnkowe
Wszystko zblendować. Na świeżo będzie miało konsystencję sosu, a po schłodzeniu pasty. Polecam!
Smacznego zielonego!
Jaka piękna zieleń. Wyglądają na bardzo smaczne.
OdpowiedzUsuńnic tak nie zieleni jak świeży szpinak, nawet natka pietruszki :)
UsuńPiękne kolorki:)
OdpowiedzUsuńTa chochelka by mi bardzo do kuchni pasowała;)
u Ciebie w kuchni jak na wiosnę :) a ja lubię błękitne dodatki i te zielone chochelki leżą w szufladzie tylko na okazję zielonych wpisów ;)
UsuńTa zieleń kojarzy się z wiosną w pełni. Zdziwiłam się wyglądając za okno ;-)
OdpowiedzUsuńWiększość liści już pomarańczowa, a szpinak na polach wciąż zielony :)
Usuń